 |
Tak, to ja, Panckowa - SIEMANKO! |
Nie da się nie zauważyć tego wulkanu będąc na Teneryfie. Powiem więcej, nie
da się go nie zauważyć jeszcze nie będąc na wyspie – czyli z samolotu – bo jego szczyt
wystaje ponad chmurami!
Pico del Teide to wulkan, który jest najwyższym wzniesieniem na Teneryfie i jednocześnie
najwyższym szczytem Hiszpanii. Sięga ponad 3 700 metrów
n.p.m. Kolejką natomiast można wjechać na wysokość ok. 3 500 metrów n.p.m. I
wiecie co, widok z tej wysokości jest niesamowity.
Mieliśmy wyjątkowe szczęście, bo trafiliśmy na ładną pogodę – chmur nie było
na tyle dużo, żeby zasłaniały widoki. Dzięki temu w niektórych miejscach mogliśmy
zobaczyć nawet linię brzegową Teneryfy. Krajobraz wulkaniczny jest zupełnie
inny od tego, który zostawiliśmy w dole – nie ma roślinności, od razu nasuwają
się skojarzenia z krajobrazami na księżycu (tymi znanymi z Internetu i TV, bo w
sumie na księżycu jeszcze nie byłam:))
Ciekawostką jest, że Teide to wulkan aktywny, a ostatni wybuch miał miejsce
na początku XX wieku - w 1909 r. Z krateru wydobywają się nawet strużki dymu. Widok
zastygłej lawy, która spływała w czasie erupcji, robi ogromnie wrażenie (na zboczach
widać drogę, po której spływała). U mnie od razu uruchomiła się wyobraźnia jak
to wyglądało gdy następowały wybuchy.
Mam dla Was sporą porcję zdjęć z wycieczki na wulkan, a więc zapraszam do
oglądania:)
 |
Jak już wspomniałam, trudno nie zauważyć wulkanu już z samolotu |
 |
Tak w ogóle, to z której strony wyspy by nie spojrzeć, to go widać:) |
 |
Tu już wjazd kolejką. Gdyby nie ta droga z zaparkowanymi samochodami, wysokość, na którą się wjeżdża, nie rzucałaby się tak w oczy |
 |
Jak ktoś ma lęk wysokości to raczej odradzam jazdę tym uroczym "wagonikiem". Mój strach był proporcjonalny do osiąganej wysokości. |
 |
Najgorsza była jednak świadomość, że trzeba było nią też jeszcze wrócić na dół... ewentualnie zejść pieszo czterogodzinną trasą po zboczach wulkanu... |
 |
A jak już wjechałam na górę, to aż musiałam się oprzeć o słup z tych emocji |
 |
I oto ON! |
 |
A tu wspomniane strużki dymu. Żeby sobie wyobrazić średnicę krateru - zwróćcie uwagę na tych małych człowieczków na szczycie:) |
 |
Na zboczach wulkanu z kamieni są ułożone ścieżki dla turystów. Sandały lepiej jednak zostawić w hotelu i założyć wygodne buty, bo wulkaniczne kamienie są ostre i nierówne jak polskie chodniki |
 |
A tu widok na linię brzegową Teneryfy i ocean |
 |
"Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu" - To była moja pierwsza myśl gdy ujrzałam widok przed sobą. |
 |
Na zdjęciu powyżej widać pasmo górskie, które dzieli Teneryfę na wilgotną i chłodniejszą część północną oraz suchą i ciepłą część południową |
 |
księżycowy krajobraz |
 |
I jeszcze raz główny bohater - wybuchowy Pico del Teide! |
A w następnym poście obiecuję fotorelację z Teneryfy, coś w stylu "Teneryfa w pigułce":)
Podobają wam się zdjęcia z wycieczki na wulkan?
PS. nie wiem, czy zauważyliście, ale to pierwszy post na blogu, w którym możecie zobaczyć mnie w całej okazałości:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz