Chciałam wczoraj obejrzeć przedstawienie. W teatrze. Chciałam
zobaczyć, co Agnieszka Glińska zrobiła z Gombrowiczem i czy przypadkiem nie
dorobiła mu jakiejś gęby. Wieczór zapowiadał się dobrze.
Lubię teatr. Nie lubię o nim pisać, bo zawsze kojarzy mi się
to z jakimiś sztucznymi formami, wymyślonymi na potrzeby opisywania go, a ja teatr
lubię oglądać i przeżywać. Wybrałam miejsce, kupiłam bilety. Przez internet, bo
można (co bardzo ułatwia sprawę i oszczędza czas). Wróciłam z pracy, zjadłam
obiad, wyprasowałam kremową bluzkę, która swą elegancką fakturą i krojem miała
uświetnić wieczór. I gdy po 10-minutowym marszu na Plac Teatralny weszłam to
budynku Narodowego, i gdy już byłam w ogródku i witałam się z gąską, wyjmując z
torebki wydrukowany kilka godzin wcześniej bilet (uśmiechając się w myślach, że
nie muszę stać w kolejce po wejściówkę jak jeszcze kilka lat temu)… usłyszałam od pani bileterki krótkie:
„dzisiejszy spektakl odwołany”.
No kurwa. (sorki, miało być kulturalnie)
Ale jak to?
Odwołany i koniec. Jedna z aktorek zachorowała. Ludzka
rzecz, w sumie. Nie wiem, czy bardziej się wkurzyłam, czy rozczarowałam. Chyba
jedno i drugie w takim samym stopniu. Odwróciłam się na pięcie i opuściłam
teatr. Peszek. W drodze, dla ostudzenia emocji wywołanych nieobejrzanym
spektaklem, ułożyłam wierszyk. Oto on:
Czy wie pani, ile czasu ten strój był prasowany?
Dzisiejszy spektakl odwołany.
Dlaczego widz nie mógł być wcześniej poinformowany?
Dzisiejszy spektakl odwołany.
Co zrobić z biletem, który jest już wydrukowany?
Dzisiejszy spektakl odwołany.
Czy to ważne, że widz jest rozczarowany?
Dzisiejszy spektakl odwołany.
Szkoda, że kolejny spektakl dopiero za miesiąc będzie grany.
Dzisiejszy spektakl odwołany.
Co z tego, że cały wieczór zmarnowany.
Dzisiejszy spektakl odwołany.
Czego nie chcę usłyszeć, gdy następnym razem teatr będzie przeze mnie odwiedzany?
Dzisiejszy spektakl odwołany.
Ps. Dobrze, że w kinie aktorzy nie chorują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz