15.07.2014

Co można robić w Gdańsku – cz. 1



Czas na Gdańsk! 
Nie jest to moja pierwsza wizyta w Gdańsku, bo byłam tu już kilka razy. Przeważnie "przelotem", spacerek po Starym Mieście i el klasiko - focia pod Neptunem. Tym razem jednak było inaczej – w Gdańsku spędziłam cały weekend, więc miałam trochę więcej czasu (chociaż – jak mawiał Einstein – czas to pojęcie względne, w innych okolicznościach, np. na wczasach w tropikach, 3 dni to jak kropla w oceanie). W każdym razie mogłam przyjrzeć się bliżej temu miastu, trochę pochodzić, pozwiedzać, wejść do paru miejsc. W sumie mogę powiedzieć, że odkryłam to miasto na nowo i bardzo podobało mi się to odkrycie:)

Zrobiłam listę "rzeczy", które można zrobić w Gdańsku (a raczej, które ja robiłam), i ze względu na sporą porcję zdjęć, podzieliłam ją na dwie części – dziś część 1, a w kolejnym poście część 2

No więc co można robić w Gdańsku?

1. Spacerować po Starym Mieście i w czasie spacerku (wolniutko i slalomem, bo ilość turystów zwłaszcza na ul. Długi Targ zawsze utrudnia swobodne przejście) patrzeć na stragany, kupić magnesik na lodówkę i brelok z napisem "najlepszy chłopak na świecie" dla faceta, który został w domu.
Długi Targ
No ładne te fronty, ładne!
I pełno turystów na każdym chodniku: Polaków, Niemców - ludzi tu bez liku!
Przechadzając się warto co i raz spojrzeć w górę, żeby nie przeoczyć ciekawych widoków :)

Ta płaskorzeźba zwróciła moją uwagę, bo koleś (tudzież zacny waćpan) na niej ma minę w stylu "Me gusta":)

2. Zrobić zdjęcie Neptunowi. 
Neptun lubi flesze i dźwięk migawki, można nawet powiedzieć, że na widok fotografów aż tryska... radością. Neptun to idealny model do fotografowania: jest cierpliwy, nie rusza się, nie drapie i nie narzeka. Być w Gdańsku i nie zrobić foty Neptunowi to tak, jakby nie być wcale. Zdjęcie władcy mórz i oceanów jest obowiązkowe! Lepiej przecież nie narażać się na neptunowy gniew, zwłaszcza planując później wizytę na plaży i kąpiel w morzu. Przezorny powinien zrobić nawet kilka fotek z każdej strony.
Neptun z dołu
Neptun z jednej strony
Neptun z drugiej strony (przezorny zawsze ubezpieczony;))
 3. Pójść do Muzeum Bursztynu. 
Na pomysł pójścia do muzeum zareagowałam mniej więcej tak: "do muzeum? przecież to nudy, bez sensu, strata czasu, na co drugim straganie są bursztyny, więc po co jeszcze do muzeum?". Gdyby mi ktoś powiedział wcześniej, jakie cudne rzeczy można zrobić z bursztynu, i że biżuteria to tylko namiastka możliwości zastosowania tego surowca, nie musiałabym się teraz tłumaczyć z mojego początkowego "bursztynowego ignoranctwa". Na szczęście dałam się przekonać do wizyty w muzeum i stwierdzam z czystym sumieniem, że warto tam zajrzeć będąc w Gdańsku, bo bursztynowe wyroby robią wrażenie.
W takiego puchara to można uderzyć
Na górze bursztynki na dole chleb?
bursztynowe drzewo
Moje jasne!
4. Przejść się nadrzeżem i obserwować Motławę. 
Tutaj ciągle coś się dzieje! Pełno jest knajpek, restauracji i turystów, podpływają statki, tramwaje wodne, a oprócz tego jest przepiękny widok jedną z głównych wizytówek Gdańska - zabytkowego żurawia, czyli dawny dźwig portowy.


spójrzcie na ten domek - w każdym oknie kwiaty

nie sądzicie, że piracki statek zawsze na zdjęciach wygląda ładnie?
tylko coś Jacka Sparrowa nie zauważyłam...

O! Gdynia przypłynęła do Gdańska!
A tu przykład reklamy świetnie wpasowanej w otoczenie i architekturę ;)

W pierwszej części relacji z Gdańska to tyle. Już niedługo ciąg dalszy mojej listy w części 2 :) Zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz